Dziś mam dla Was post o kolejnym miejscu w Hiszpanii, w którym udało mi się być dzięki szkolnym praktyką i jest to Kadyks.
Kadyks jest to miasto w południowo-zachodniej Hiszpanii, w regionie Andaluzja. Położone na półwyspie oddzielającym odnogę Zatoki Kadyksu od Oceanu Atlantyckiego. Jest to najstarsze miasto Hiszpanii.
Tak jak pewnie pamiętacie z moich poprzednich postów (Malaga, Sewilla) w weekend, kiedy nie pracowaliśmy, mieliśmy zorganizowaną wycieczkę. Podróż nie trwała długo, ale widoki w tej części Hiszpanii są niesamowite. Nie wiedziałam gdzie mam patrzeć. W każdym razie gdy dojechaliśmy do Kadyksu, mieliśmy absolutnie wolną rękę i mogliśmy chodzić i robić co chcemy, tylko o ustalonej godzinie mieliśmy stawić się w miejscu zbiórki.
Ja z moją koleżanką postanowiłyśmy, że jako pierwsze to pójdziemy nad ocean i się trochę popalamy. Na nasze szczęście albo nieszczęście niebo było zachmurzone i tylko trochę było słońca. Oczywiście nie wiedziałyśmy, że tam wiatrem też się można opalić. Tak się skończyło, że jak wróciłam wieczorem do domu, to dziewczyny musiały mnie smarować kefirem, a o spaniu na plechach mogłam zapomnieć. Chociaż tyle, że nie nie leżałam długo na plechach i brzucha sobie tak nie spaliłam.
Naszym następnym planem był spacer po mieście. Spacerują po takim parku, w którym było przepięknie, spotkałyśmy bezdomnego kotka, którego nakarmiłyśmy i dałyśmy troszkę wody. Widoki tam były nieziemskie. W końcu trafiłyśmy na zabytkowy taki jakby rynek czy skwer z mnóstwem takich samych kamienic. Ja jako przyszła Pani przewodnik powinnam mieć w małym palcu posługiwanie się mapą. Jak się okazało, wcale nie miałam. Zaczęłyśmy chodzić między tymi kamienicami cały czas z mapą w ręku, nie wiedząc, kompletnie gdzie jesteśmy, bo jak się później okazało jeden ze znaków, był źle ustawiony. Łaziłyśmy dosłownie w kółko. Kogo byśmy nie spotkały, to nie mówił po angielski. Pani w sklepie jako tako wytłumaczyła nam jak iść, ale i to nam nie pomogło. Po jakimś czasie nie wiedziałyśmy, z które strony przyszłyśmy, żeby wrócić przez ten park czy coś w tym stylu. Na całe szczęście spotkałyśmy młodego Hiszpana, który umiał mówić po angielsku i nas poinstruował jak iść. Koniec końców dotarłyśmy na miejsce zbiórki jeszcze przed czasem. Mając jeszcze czas, spacerowałyśmy po rynku, zjadłyśmy przepyszną pizzę i nieziemsko dobre lody. Później wróciliśmy do tymczasowego domu i dalszą część już znacie. Opalenizna przestała mnie boleć po ok. 3 dniach. Najgorsze było to, że w niedziele po Sewilli też mieliśmy wycieczkę, a słońce przypiekało bardzo, więc na koniec nogi to miałam tak spalone, że ledwo mogłam chodzić. Ale poco posmarować się filtrem, przecież w Kadyksie same chmury były.
I tu mam dla Was rade, zawsze, ale to zawsze smarujcie się filtrem, bo słońce w ciepłych krajach jest bardzo zdradliwe. :)
Mam nadzieję, że tą opowieścią Was nie zanudziłam, być może nawet rozbawiłam. :D Niżej dodaje parę zdjęć z Kadyksu.
![]() |
Park |
![]() |
Droga w parku. |
![]() |
Widok z plaży |
Buziaczki.
Agaa.
Oh zazdroszczę możliwości praktykowania w tak cudownym miejscu . Do Hiszpanii wracam raz na kilka lat gdyż pokochałam tej kraj z całego serca ;) aż sie nie mogę doczekać kolejnego urlopu a to jeszcze długie tygodnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też z pewnością kiedyś tam wrócę :) Życzę udanego urlopu :>
UsuńNie byłam w Hiszpanii, ale widzę, że tam pięknie. Opalanie wiatrem- o tym jeszcze nie słyszałam!
OdpowiedzUsuńWow, Hiszpania jest taka piękna *.*
OdpowiedzUsuńoj tak <3
UsuńU mnie filtr jest obowiązkowo. Zawsze jak wychodzę z domu, to smaruje się kremem z bardzo wysoka ochroną, bo aż spf 50.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wizyty w Hiszpanii. Taka wycieczka to moje marzenie.
Pozdrawiam!
Ja raczej się nimi nie smaruję, ale od tamtej pory bardzo zaprzyjaźniłam się z filtrami ;>
UsuńZdjęcia i widoki jak zwykle piękne!! Ja właśnie wróciłam z Włoch i powtórzę ci morał, do którego sama doszłaś. Smaruj się kremem z filtrem, nieważne, że słońca nie ma XDD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zazdroszczę Włoch ;> Ale tak filtr obowiązkowo nawet bez słońca :D
Usuń